MotoTour de Pologne

– wybrany podwypad: MotoLubuskie Płd 2007

 

Pomysł objechania Polski dookoła wzdłuż granicy świtał mi już w latach licealnych, gdy jedynym pojazdem, jakim dysponowałem był rower. Czasu w owym okresie było na to pozornie wiele, ale do realizacji nigdy niestety nie doszło.

W okresie po rewolucji motocyklowej idea powróciła w nowej formie. Dysponując obecnie ograniczonym czasem uniemożliwiającym częste realizacje dłuższych wypraw (obwód Polski wynosi 3511 km), postanowiłem ów projekt rozbić na wieloetapowy otwarty zbiór wypadów/wypraw, który szybciej lub dłużej będzie dążył do zamknięcia się w postaci obrysu naszego kraju.

 

1 Zarys projektu

 

Wiele z dotychczas dokonanych odcinków nie było realizowane do końca świadomie. Jazdy wzdłuż wybrzeża Bałtyku, rzeki, pasma górskiego są atrakcyjne same w sobie i były objeżdżane miejscami wielokrotnie (np. Kotlina Kłodzka). Pogranicza polityczne (wszelkich z resztą podziałów administracyjnych) i wynikający z tego charakter takich okolic (wioseczki „na końcu świata”, mało uczęszczane drogi) są ich wielkimi atutami i magnesem dla podróżników głodnych nieznanego.

Wybrany taki „podwypad” udało mi się zrealizować w czasie powrotu z przemiłego weekendu w Puszczy Noteckiej. Jest to miejsce wspólnego wypoczynku grupy naszych przyjaciół i znajomych w postaci wspaniale położonego biwaku nad jeziorem w cieniu lasu. I tam po raz kolejny spędziliśmy niezapomniane chwile z łezką oku i bólem brzucha – ze śmiechu.

 

2 Nad jezioro Źródlane w Lubiatowie warto zajeżdżać

 

Zlokalizowane w północno-zachodniej części Województwa Lubuskiego miejsce wyjazdu narzuciło delikatnie przebieg trasy na południowy zachód tak, aby dotrzeć do granicy państwa w miejscu, w którym zaczyna ją tworzyć Odra, a kończy Nysa Łużycka. Aby dotrzeć tam w szybkim czasie zdecydowałem się na drogi wojewódzkie. Mijając Skwierzynę musiałem przebić się przez Bledzew drogami lokalnymi, aby wylądować na 137 prowadzącej z Międzyrzecza do Sulęcina. Przed Sulęcinem mijałem potężne osiedle wojskowe wraz z przyległym poligonem (zakaz zjazdu obowiązywał po obu stronach drogi). Jest to rejon miejscowości Wędrzyn.

W Sulęcinie wskoczyłem już na trasę prowadzącą prosto na Gubin (138). Podczas jazdy przez te tereny zdałem sobie sprawę, że w znakomitej większości jadę w lesie. Mijane wioseczki to kilka domków, parę poletek i znowu kilometry lasu. Tak było w czasie jazdy przez większość Pojezierza Lubuskiego, a tym bardziej gdy wjechałem do Puszczy Rzepińskiej. Wreszcie dotarłem do przeprawy promowej w miejscowości Połęcko koło Maszewa. Prom mi właśnie zwiał, więc skorzystał na tym mój żołądek oraz właściciel lokalnego GS-u. Na szczęście prom kursuje tu intensywnie i po 20 minutach byłem już na wodzie.

 

3 Sielankowa i sprawna przeprawa promowa na trasie 138 w Połęcku

 

Przekraczając Odrę znalazłem się na terenie Krzesińskiego Parku Krajobrazowego. Park oprócz miejsca lęgowego licznych gatunków ptaków, specyficznej fauny i roślinności wodno-błotnej oferuje kawał ciekawej, znowu leśnej przejażdżki na cypel spotkania Odry z Nysą Łużycką. Dojazd wałami i przyjaznym gładkim i falującym traktem z grysu był dla mnie klasykiem doznań motocyklowych.

 

4 Zasada wycieczki jest prosta: Ograniczamy się do granicy.  Krzesiński Park Krajobrazowy. W dolinie Nysa Łużycka

 

Od teraz zaczęła się jazda na południe „do granicy”. Pięknie położoną trasą wyniesioną nad doliną, w której płynie Nysa, dotarłem do Gubina. Jest to jedne z kilku znamiennie rozdartych politycznie miast, gdzie w centrum, zamiast szerokiego mostu przez rzekę, są siatki, mury i kanały dla pieszych i pojazdów. Wokół powiewają flagi obojga narodów i Niebieskiego Brata.

 

5 Most łączący Gubin i Guben

 

Czas jechać dalej. Zbliżając się do miejscowości Strzegów – punktu najbardziej wysuniętego na zachód na moim dzisiejszym docinku – moją uwagę przykuwa niezliczona ilość kolorowych wstążek, umieszczonych na drzewach, sznurkach, słupach wzdłuż drogi. Czy to zapomniana kraina typu „voodoo”? A może drugi Tybet? Nie, to odpust w Strzegowie. Z dużą pompą. Strażacy też byli. Okazuje się, że największą dawkę folkloru można spotkać w szczególności na obszarze kresów …zachodnich.

Mijając okolice Forst, widać stare kominy tego przemysłowego miasta po przeciwnej stronie Nysy. Po polskiej stronie brzegu w okolicy nowo otwartego przejścia granicznego bazar charakterystyczny dla zachodniej ściany kraju. Dla gości z zachodu przewidziano kompleksową obsługę cielesną (spożywczaki, fryzjer, kosmetyczka, pedicure’rzystka, dziwka) i duchową (tanie fajki i bożki ogrodowe wszelakich wyznań).

Wbijając się dalej w las mijam miejscowość Zasieki. Znaki drogowe sugerują zawrócenie, a wręcz zakazują wjazdu. Mapa jednak pokazuje intrygującą sieć dróg przede mną. Jadę więc dalej. To co za chwilę zobaczę wbije mnie w kanapę bardzo skutecznie.

Dobrej jakości betonowa nieuczęszczana droga zachęca do rozpędzenia się. Tymczasem niczym spod ziemi wyrastają wokół mnie zarośnięte magazyny, schrony, jakieś budynki. Niektóre wysokie na parę pięter. Wszystko obrośnięte gęstą florą przypomina pozostałości po innej, odległej cywilizacji. Droga co chwila się rozwidla. Trafiam na jakieś rampy kolejowe zadaszone potężną żelbetonową konstrukcją. Wrażenie piorunujące. Jak się potem dowiaduję, miałem kontakt pierwszego stopnia z pozostałościami wielkiej niemieckiej fabryki prochu stanowiącej kilkunastotysięczną dzielnicę Forst – Bergen.

 

6 Dzisiejsze oblicze fabryki materiałów wybuchowych. Podobno ciągle coś tu może wybuchnąć.

 

Z wypiekami na mózgu opuszczam ten teren i leśną piaszczystą drogą natrafiam na wielkie pogorzelisko lasu. Tutaj mam już pełny Dakar. Szeroka leśna droga o nawierzchni z głębokiego kopkiego, suchego piachu wymaga nie lada skupienia. W zamian adrenalina osiąga pożądany poziom. Tak się dzieje aż do chwili, gdy z naprzeciwka dostrzegam zaparkowanego tira. To już rejon Olszyny. Moja droga dosłownie przelatuje nad dobrze znanym ruchliwym przejściem granicznym i mija potężne ośrodki celno-spedycyjne.

 

7 Leśne pogorzelisko w bezludnej strefie w pobliżu fabryki prochu

 

Cywilizacja mija tak szybko, jak się pojawiła. Trafiam do dobrze znanej z nazwy, ale z pewnością nie z natury miejscowości Olszyna. Kilka domków, jeden większy, PGR-owski bloczek. Z niego to wyłania się wahliwa postać, która zaraz po potwierdzeniu mi, że obrałem dobrą drogę wali pyskiem o trawnik i tak już pozostaje. Nie był to pierwszy, ani też ostatni widok o takim charakterze tej pięknej słonecznej czerwcowej niedzieli.

Dalsza droga tuż przy Nysie była nieco wymagająca i wątpliwa. Jednak ślady wskazywały na minimalny ruch tranzytowy, a nie tylko dojazd do pól, co mobilizowało do dalszej jazdy. Kontakt z naturą osiągnął tu swoje apogeum, gdy na jednej z błotnistych pozostałości po kałuży moje tylne koło uciekło na bok i wylądowałem bokiem na miękkich krzakach przy drodze. Glebnięcie jak najbardziej pozytywne.

 

8 Droga z Olszyny do Bukowiny. Jeden  z „najtrudniejszych” odcinków trasy i jeden z najbardziej niezapomnianych.

 

W miejscowości Żarki moja droga spotkała się z krajową 12-tką i tak dotarłem do Łęknicy, kolejnego przejścia granicznego, wokół którego obsługiwani są klienci z Bad Muskau i Weisswasser. Nawet ceny na szyldach stacji benzynowych są od strony zachodniej podawane w Euro.

Po wyjeździe z Łęknicy jedyną drogą na południe jest wojewódzka 350tka prowadząca na Przewóz i dalej do Bolesławca. Za Przewozem jeszcze kilka kilometrów towarzyszy mi po prawej stronie Nysa Łużycka. Czas się jednak pożegnać i wbić na wschód w kolejne leśne ostępy znane ogólnie pod nazwą Bory Dolnośląskie. One to szczelnie towarzyszą mi na trasie poprzez Gozdnicę (miasto produkcji ceramicznych materiałów budowlanych), Kliczków (mijam kompleks pałacowo-ogrodowy). Drzewa znikają wraz z wjechaniem do Bolesławca.

Szybki i nudny przelot przy użyciu A4 sprawił, że pojawiłem się w domu o rozsądnej porze.

 

9 Najbardziej typowy widok na pokonanym odcinku. Tu: okolice Strzegowa

        

Kto

SoRock,

Ogólny przebieg wyjazdu

Lubiatów-Skwierzyna-Sulęcin-Połęcko(przeprawa promowa)-Kosarzyn-Gubin-Olszyna-Łęknica-Lipna-Bolesławiec-Wrocław

Czas wyjazdu i czas trwania

17.06.2007, 12:00 rano do 19:00

Ilość motocykli w grupie

1

Dystans przejechany

Ok. 450 km

Koszt (z paliwem, bez amortyzacji)

100 zł /wraz z posiłkiem typu „lunch”, prom darmowy/

Najlepsze miejsce

Poniemiecka fabryka prochu w Zasiekach

Największy ból

Brak drugiej połowy kanapy. Ale nie było tak źle ;)

Największy błąd

Trochę za mało zdjęć natrzaskałem. Być może efekt uboczny podróżowania samemu, albo skutek pochłaniającego otoczenia odwiedzanego…(?)

Najmilsze zaskoczenie

Stopień zadrzewienia Ziemi Lubuskiej

Motocykle

NTV650